Przygoda z kursantem

Moje zajęcie przynosi mi miłe chwile, zaskakujące zdarzenia i rzeczy których się nie spodziewam. Tak jak… mylenie stron. Prawej z lewą i na odwrót (ja oczywiście rozumiem to, że w stresie można się pomylić, można się czasami “zawiesić” i zastanawiać, która to prawa strona – taaaa… czy ta druga jest prawą ? 🙂

Coś, co ostatnio mnie spotkało, przerosło mnie, ale jakby tego było mało, przerosło też kursanta z którym jeździłem. Tak, tak… Nie była to kobieta. Także teraz wszystkie kursantki wyskakują w górę z rękoma uniesionymi ku niebu w geście triumfu 😉 Wracając do tego co zrobił kursant… Nic się nie stało, prócz tego że gwałtowanie zahamowaliśmy… Trochę mnie to zaniepokoiło, bo hamowanie naprawdę było dość gwałtowne, a sytuacja dość spokojna. Zapytałem więc… “Co się stało?” (na razie grzecznie 😀 ) … usłyszałem tylko dość głośny śmiech, więc z racji, iż i ja lubię się śmiać (a ten kursant wyjątkowo działa na moje endorfiny), ja też pozwoliłem sobie na śmiech kontynuując próbę wydobycia jakiś konkretniejszych informacji na temat tego, co się stało. Pytam więc drugi raz… “Pomyliłeś nogi? Zahamowałeś lewą, a nie prawą?” Usłyszałem.. “Nie, ale jak się uspokoję w tym śmiechu to Ci opowiem”. Po ok. minucie już mogłem się dowiedzieć co się stało.

Okazało się, że to nie myśl o hamowaniu kursanta spowodowała to gwałtowne wytracenie prędkości.. Kursant opowiada… “No wiesz… chciałem zmienić bieg i zamiast pociągnąć dźwignię zmiany biegów z jedynki na dwójkę nacisnąłem hamulec, jednym słowem pomyliłem prawą rękę z prawą nogą” 😛 Ja jak to usłyszałem to mało nie wybiłem nosem szyby po swojej stronie… 🙂 Także mylenie stron, która to prawa, która to lewa… przyjmuję twardo na klatę… To już nie jest straszne :)))